Wstęp

Kilka dni temu odwiedziliśmy Drużno. Wycieczka skrzętnie dopracowana, silniki, kotwice, dryfkotwy- wszystko ogarnięte. Dla jednych to już ęty wypad na Drużno a dla innych to druga lub pierwsza wizyta. Wszyscy nagrzani opór, bo każdy zdeklarował rybę 120+- ahh te wędkarskie zapowiedzi i przechwałki :D. Ruszamy na podbój bagna. Wychodne dostali: Przemek, Piotrek, Tomek i Borys czyli ja 🙂 Na trasie okazało się że jesteśmy śledzeni. Mamy ogon 😉 Agent Paweł i agent Przemek wysłani przez podziemne ugrupowanie okoń Olsztyn. 🙂 W takim powiększonym składzie  dojechaliśmy do przystani. Ogarning i szybko na wodę bo do otwartego kilka dni wcześniej rezerwatu jeszcze kilka ładnych minut drogi.

Rozwiniecie

Taktyka była tak, że nie było taktyki 🙂 szybkie łowienie- dryf i czesanie kęp zielicha i ich okolic. No a najważniejsze to łowić w czystej wodzie, nie ma czasu na mieszanie kakaa. Ok godziny 8 spadły pierwsze bomby na Drużno. Już w pierwszych trzech rzutach Tomek na jera trafia dwie ryby 70+. Dobre wejście!! Pioter dzwoni do nas podkręcić bajerę, że u nich taki miły start i zapytać co u nas. A tu smuteczek… Jakiś jeden szczur Przemka i chwilę po telefonie ja doławiam jakieś szczupacze popychadło. Dalej widać że każdy sumiennie sieka wodę z nadzieją na strzał. Telefony milczą. Nikt niczym się nie chwali a na wodzie nie słychać żadnych wybuchów euforii. Dreszczyk emocji rośnie podgrzewany na małym ogniu uciekającego czasu. Czujność w trybie czuwania ale gotowa… Nagle CAP!! Siedzi!!- powiedział Przemek z wygięta w pół wędką. Zacięcie i beton. Jakiś metr wody i zaczyna się jazda. Już na początku holu ryba przewala się po powierzchni. Widać że zdrowa! Profesor Przemek rozbił bank a ja tylko podbierał 🙂  Jest grubaśnie. Ryba trafia na matę a miarka pokazuje 102cm! Wierzcie lub nie, ale te ryby o tej porze roku są już nie przyzwoicie grube!

Kilka kolejnych rzutów daje następne ryby. Coś zaczyna się zmieniać. Brania słabną aż kompletnie zanikają. Coś jest nie tak… Narastająca siła wiatru spowodowała że z dochodzących do rezerwatu dopływów zaczęło płynąć kakao. Silny wiatr przepychał masy trąconej wody na przeciwległy brzeg. Zmieniamy taktykę. Płyniemy szukać niezmąconej wody na nawietrznej. Tam woda wygląda znacznie lepiej. Widać, że każdy znowu zaczyna coś trafiać. Rzut za rzutem za rzutem rzut. Woda usypia naszą czujność. Jestem jak maszyna zaprogramowana na rzucanie i zwijanie. Kolejne napłynięcia kolejne zielska i mam strzało-zaczep. Zacięcie i jest godna odnotowania sztuka. Przemunio podbiera i jest do miary 🙂 A ta daje 91 cm! Wstydu nie ma 🙂 Ryby 90+, 100+ i kilka ryb między 60 a 85- jest przyzwoicie.

Zakończenie

Dalej u nas nie wydarzyło się nic spektakularnego. Wyjechały jakieś ryby, nietrafionych strzałów i wyjść była cała masa. Tomek punktował na jerki a Piotrowy dokładał swoje. Końcówka należała do Agenta Przemka, który trafia wielkie odpasione 97cm! Nie ma co- Jesteś Dzik!

I tak o! Wycieczka dobiega końca. Na 15tą musimy być w przystani a jest jakoś po 14- czas wracać. Wymęczeni , osmagani wiatrem, spakowani ładujemy się do autka i w drogę. Na powrocie Nowa Holandia i Kiełba z grilla <3
Podsumowując bank rozbija Przemcio, który ma nosa do dużych ryb- Gratulacją Przemą! Do tego dwie ryby 90+, kilka 80tek, 70tek- wypas! Był to dla mnie zupełnie inny dzień w porównaniu do zeszłorocznej wizyty. Wtedy zapłaciłem ostre frycowe. Mieliśmy chyba dwa lub trzy szczury i okonia. W tym roku śmiało mogę powiedzieć, że Drużno zafundowało nam spoko zabawę. I tym razem my byliśmy górą!

Był to fajoski dzień z kolegami i rybami!